Co można zrobić, by Polska stała się doliną blockchainową

Co można zrobić, by Polska stała się doliną blockchainową

Takie pytanie padło ze strony wpływowych osób w kraju z prośbą o sugestie. W pierwszej chwili nasuwa się żartobliwe rozwiązanie w postaci skupu interwencyjnego kryptowalut związanych z polskimi projektami blockchainowymi. Żarty na bok, spróbujmy na serio odpowiedzieć sobie na pytanie co się dzieje, że mimo wykluwania na świat piekielnie zdolnych matematyków / programistów Polska nie stanowi czubka włóczni w świecie zdecentralizowanych protokołów. Jeszcze ciekawsze pytanie brzmi czemu jeszcze 20 lat temu nikt nie postawiłby złotówki na sukces polskich twórców gier, gdy tymczasem nie tylko CD Projekt odnosi globalny sukces. I na koniec, czemu Revolut nie jest polską firmą, a tworzyli go głównie polscy programiści.

Wiele osób chciałoby się doszukiwać systemowych przyczyn i wprowadzać systemowe środki zaradcze jednak stawiam tezę, że owszem systemowe rozwiązania są potrzebne, ale potrzebują dekad aby obrodzić owoce. Potem wiele osiągnięć jest pokłosiem działań bardzo niewielkiej grupy osób lub wręcz silnych jednostek, które swoją determinacją ciągną wydawałoby się niemożliwe projekty. Od Braci Wright, którzy z budowy rowerów dzięki szaleńczej pasji przeszli na budowę pierwszych samolotów, przez Jordana Mechnera, który stworzył samodzielnie od zera kultowe Prince of Persia wykorzystując nieznane dotąd metody digitalizacji filmów do tworzenia przejmujących animacji w grze komputerowej, aż po mitycznego Satoshiego Nakamoto. Ich działania powodują ewolucyjną eksplozję zupełnie nowych branż.

Szeroko rozumiany Blockchain jako cała klasa projektów, które nawiązują do wykorzystania rozproszonych protokołów sieciowych (nie tylko rozumiany jako specyficzna struktura danych) ma swój punkt zbieżny pod koniec 2008 roku kiedy anonimowy cypherpunk opublikował opis działania protokołu osiągania konsensusu w rozproszonej sieci adresując przy tym praktyczne rozwiązanie matematycznego problemu bizantyjskich generałów.


Dlaczego o tym piszę? Gdyż wielu osobom wydaje się, że próby stworzenia prawdziwej cyfrowej gotówki datuje się od tego momentu, a zapomina się o wcześniejszych prawie 40 latach prób i błędów, marzeń aktywistów ruchu związanego z wykorzystaniem kryptografii asymetrycznej. Ta grupa aktywistów w anonimowości w sieci i możliwości szyfrowania komunikacji upatrywała metod walki o wolne społeczeństwo. Społeczeństwo, które będzie w stanie oprzeć się naturalnym skłonnościom rządów do pełnej kontroli mediów informacyjnych przy zachowaniu pełnej anonimowości dla własnych służb. Po aferach związanych z ujawnieniem działań chociażby NSA okazało się, że ich obawy miały spore uzasadnienie.

Wracając jednak do przyczyn, wracamy do ludzi, którzy tworzyli bazę doświadczeń i wiedzy z zakresu wykorzystania kryptografii, która w okresie lat 80 tych w Polsce była tematem tabu i przez zacofanie technologiczne i panujący totalitarny ustrój w Polsce, który kształcenie specjalistów w tej dziedzinie prawdopodobnie upatrywał jako tworzenie sobie wroga publicznego numer 1. Na zachodzie wcale nie było lepiej. To USA broniły jak bogowie Olimpu sposobu wzniecania ognia, czyli ujawnienia algorytmów kryptografii asymetrycznej, która dziś jest podstawą działania każdej kryptowaluty, czy szyfrowanej poczty elektronicznej i prostych komunikatorów typu Signal. Wiele lat twórca PGP poświęcił na batalie z amerykańskim rządem w konsekwencji swojej prometejskiej akcji opublikowania kodu źródłowego Pretty Good Privacy w treści wydrukowanej książki, gdzie prawo do wolności słowa starło się z próbą powstrzymania eksportu technologii “wojskowej”. Mimo, że tak jak Internet był dziełem wojskowych, a kryptografia owocem inwestycji NSA w bezpieczne protokoły komunikacji, tak ciężko było oczekiwać, że Dżinn długo pozostanie w butelce i reszta świata nie będzie miała dostępu do takich osiągnięć matematyki.

Powoli zarysowuje się obraz przyczyn dlaczego to nie Polska jest kolebką rewolucji blockchainowej. O ile nie można odmówić już ogromnej liczby programistów zaangażowanych w branży gamingowej, tak większość genialnych informatyków zdobywających pierwsze miejsca w międzynarodowych konkursach programistycznych nie bez zdziwienia zasila bardziej angażujące i nagradzające talent organizacje na świecie. Chociażby SpaceX gdzie pracuje Tomasz Czajka. Dlaczego o takich osobach mowa? Gdyż protokoły sieciowego konsensusu nie są trywialnym problemem i poszczególne cegiełki, które sprawiają, że mogą się one dobrze skalować i być bezpieczne to zazwyczaj prawdziwe perełki algorytmiczne. To nie są zadania dla zwykłych śmiertelników.
To wszystko jednak nie znaczy, że nie możemy na bazie tych protokołów budować mniej skomplikowanych rozwiązań, czy ordynarnie wykorzystać potencjał ICO (Initial Coin Offering) do pozyskiwania kapitału dla polskich firm z globalnego rynku.

W 2018 roku nie naprawimy dekad eliminacji całych obszarów edukacji, czy całego balastu koszmarnych regulacji i niepewności co do prowadzenia działalności gospodarczej. Ciężko oczekiwać, że mocno lewicujący rząd nagle postawi na leseferyzm, wolną edukację, konkurencyjne podatki przyciągające globalne firmy do Polski. Natomiast każdy chciałby doraźnych rozwiązań np. uruchomienia dotacji, subwencji, specjalnych stref ekonomicznych… Na początku wspomniałem o interwencyjnym skupie kryptowalut lub ICO polskich projektów. Brzmiało jak żart, ale czym to się różni od oferowania subwencji i bezzwrotnych dotacji?

Jeżeli mamy być bardziej poważni, to już dawno temu sugerowałem tworzenie rezerw nie tylko w euro, czy dolarach, ale również w najbardziej pewnej kryptowalucie jaką jest Bitcoin. Nie tylko jako forma inwestycji, ale ubezpieczenie na wypadek jej sukcesu. Bo jeżeli już dzisiaj zadajemy pytanie na poważnie co zrobić by Polska była doliną blockchainową, to jest tu już najwyższy czas. Zagranie na sukces waluty cyfrowej będącej równolegle paliwem firm z branży jest szachowym zagraniem sprawiającym, że tysiące globalnych startupów zaczyna pracować na zwiększenie wartości naszego kapitału. Wśród topowych funduszy VC już widać tendencję do równoległego zajmowania pozycji nie tylko w udziałach blockchainowych startupów, ale także w samej cyfrowej walucie, gdyż sukces jednego wpływa na sukces obu. Polityka monetarna jest kluczowym zadaniem banku centralnego, więc pora przestać traktować z góry i małostkowo nadciągające tsunami.

Jeżeli już mielibyśmy się skupić na najbardziej prostych rozwiązaniach to nie straszmy startupów podatkami od zdobytego kapitału w ramach ICO. Dajmy się im rozwijać. Nawet jeżeli zależy nam na wpływach podatkowych to bardziej opłaci się po latach zbierać żniwa w podatku konsumpcyjnym, a nie od zebranego kapitału, czy wykorzystania kryptowalut jako środka płatniczego. I tu dochodzimy do kolejnej kwestii, czyli uwzględnienie kryptowalut w prawie dewizowym lub nadanie im wyjątkowego statusu na wzór niemiecki. Bo ironiczne jest, że bogaty kraj jak Niemcy ma bardziej atrakcyjne opodatkowanie sprzedaży walut cyfrowych, a raczej jego brak w najlepszym przypadku niż biedniejszy kraj jak Polska.

Uprośćmy kwestie księgowości obrotu walutami cyfrowymi, zacznijmy notować oficjalne kursy do celów rozliczeń, ujednolićmy interpretacje podatkowe w postaci interpretacji ogólnych i jednocześnie upewnijmy się, że będą one konkurencyjne względem innych Państw.

Ściągnijmy kapitał ludzki do Polski. Polski informatyk nie różni się od zdolnego lekarza, który nie widzi szans rozwoju w publicznej służbie zdrowia. Na szczęście znajdują jeszcze zatrudnienie w rozwijających się polskich spółkach IT lub tworzą własne startupy... blockchainowe, a mogą im pomóc ludzie z doświadczeniem z całego świata, którzy zachęceni dobrymi warunkami w Polsce zbudują tutaj Blockchain Valley. Trzeba się jednak spieszyć, bo mniejsze kraje już dostrzegają swoją szansę. W świecie cyfrowych projektów zmiana jurysdykcji jest dużo łatwiejsza niż migrowanie fabryk.